poniedziałek, 28 grudnia 2009

O wcięciach i fałdkach


Nie żebym się chwaliła, ale chyba fałdki mnie nie dotyczą. To małe coś co trzymam na rękach, pojawiło się i wyskoczyło, nie siejąc spustoszenia w moich wcięciach, zagięciach. To miłe, że córeczka dba o linię mamy od samego poczęcia, będzie za co jej się odwdzięczyć w pierwszej kolejności. Nie mogę doczekać się miny mojego drogiego lekarza prowadzącego ciążę, gdy mnie ujrzy :) Zawsze uważał, że jestem idealną "ciężarówką" wśród "wielorybów" toczących się po ulicy, oczywiście mówił to wyrażając żal i współczucie wobec tych  boskich stworzeń. Oczywiście piszę to zajadając kolejne ciastko i popijając je kawą z mlekiem, koniecznie posłodzoną dwiema łyżeczkami cukry. Wyrzeczenia? O nie :)

2 komentarze:

;) pisze...

Piękna Amelka i piękna Mamunia...

boniusia pisze...

cudowna