poniedziałek, 28 grudnia 2009

O wcięciach i fałdkach


Nie żebym się chwaliła, ale chyba fałdki mnie nie dotyczą. To małe coś co trzymam na rękach, pojawiło się i wyskoczyło, nie siejąc spustoszenia w moich wcięciach, zagięciach. To miłe, że córeczka dba o linię mamy od samego poczęcia, będzie za co jej się odwdzięczyć w pierwszej kolejności. Nie mogę doczekać się miny mojego drogiego lekarza prowadzącego ciążę, gdy mnie ujrzy :) Zawsze uważał, że jestem idealną "ciężarówką" wśród "wielorybów" toczących się po ulicy, oczywiście mówił to wyrażając żal i współczucie wobec tych  boskich stworzeń. Oczywiście piszę to zajadając kolejne ciastko i popijając je kawą z mlekiem, koniecznie posłodzoną dwiema łyżeczkami cukry. Wyrzeczenia? O nie :)

Postanawiam....

Najwyższy czas zastanowić się nad postanowieniem noworocznym. W sumie to na myśleniu u mnie się kończy, bo chudnąć nie mam z czego, mogłabym ograniczyć słodycze ale tylko ze względów finansowo-zdrowotnych, ale po co? Warto by było bym idąc na zakupy trzymała się listy...bo z reguły wracam z nadprogramową siatką cosiów-łakociów, co daje nam 50% więcej wydatków, ale przecież zakupy dają mi tyle przyjemności, mimo iż ograniczają się do spożywczego pod blokiem. Ewentualnie mogłabym zastanowić się nad zminimalizowaniem wydatków w sieci...ale że rzadko mnie ktoś odwiedza, to widok listonosza (choć stary i brzydki) zawsze poprawia mi humor, szczególnie gdy ma dla mnie przesyłkę :) Co do zakupów to mój gazetownik się połamał ( a stoją w pokoju 2) co oznacza, że za dużo kupuję babskich pisemek, zwłaszcza że głównie je przeglądam, a nie czytam. No ale skąd miałabym wiedzieć co jest teraz modne (choć i tak tego nie kupię) . A może by tak postanowić liczyć do 20 zanim coś powiem, odpowiem kochanemu mężowi, bo bidak taki nerwowy, zwłaszcza gdy ja się odezwę :) To może postanowię nauczyć się kilku kołysanek, w końcu lata w chórach nie mogą pójść na darmo, a córkę już gdy była w brzuchu wysłałam do szkoły muzycznej ;) Postanawiam więc karmić piersią choćby nie wiem co, a jest co, postanawiam także nauczyć się śpiewać kołysanki, postanawiam też ograniczyć zakupy na allegro choć nie będzie to łatwe. Wystarczy, bo jak na mnie to i tak sporo :)

niedziela, 27 grudnia 2009

Pierwsza Wigilia Amelii


W tym roku Wigilia wyglądała inaczej niż dotychczas. Spędziliśmy ją sami, to znaczy my rodzice :) i nasza córeczka Amelka, ach i oczywiście nasz psiunek Bruno. Można by rzec, że to była typowa rodzinna wieczerza...tylko że dla mnie typowe to jest spotkanie w większym gronie. Czułam się trochę ...samotnie, ale najważniejsze było dla nas by nie narażać Amelii na niepotrzebne...stresy, zarazki itp. Zjedliśmy pierożki maminej roboty i barszczyk z kartonika, a na deser jabłecznik sprzed 3 dni :) ale jeszcze świeży :)
Na drugi deser sesja zdjęciowa :)...
Amelka większą część wieczora przespała, kochane dziecko :) a radość z rozpakowywania prezentów miałam ja :)

sobota, 19 grudnia 2009

Wygrałam :)

Ojej wygrałam w konkursie na kartkę świąteczną!!!  Konkurs został zorganizowany przez jeden z moich ulubionych sklepów Scrap Pasja.

wtorek, 8 grudnia 2009

Jest nas już czwórka


W czwartek 3 grudnia o godzinie 6:20 na świat przyszła nasza upragniona córeczka Amelka. Teraz mogę powiedzieć, że mam w życiu już wszystko czego pragnęłam, cudowną rodzinę łącznie z pieskiem. Jesteśmy nareszcie razem. Ten cudowny czwartek i kolejne dni spędzone w szpitalu, bardzo mocno uzmysłowiły mi jak bardzo kocham mojego męża i jak bardzo jest on ważny w moim życiu. Mimo iż Łukasz nie asystował przy porodzie, wyręczyła go moja siostra, przyszła pani doktor, to to w jaki sposób był przy mnie do momentu porodu i po, sprawia że oczy mi się szklą, a głos się łamie. Jesteśmy sobie bliżsi niż dotychczas i chciałabym aby to się już nigdy nie zmieniło. Nigdy jeszcze nie czułam się tak ważna, doceniona, nigdy też wcześniej nie czułam takiego bezpieczeństwa i wsparcia. To cudowne uczucie. Miało być o naszej córeczce, ale jest o Nim i niech tak zostanie.

wtorek, 1 grudnia 2009

Odpoczynek nie dla mnie-czyli kolejna nieprzespana noc

Życzliwi mówią bym wyspała się na zapas, gdyż jak pojawi się Amelka na świecie nie będę miała już na to czasu. Z resztą sen to zdrowie, organizm się regeneruje, nabiera sił. Wspaniała rada!!!Ale jak to słyszę, to chciałabym aby taki życzliwy zamienił się ze mną na jedną noc i spróbował ją przespać. Życzę powodzenia!
Dziś doszło już do tego, że wstając po raz kolejny (w wiadomym celu), byłam gotowa zacząć spacerować po mieszkaniu, byleby ciało przestało boleć i odpoczęło od miażdżącego ucisku spowodowanego leżeniem. Nie jestem "chodzącym wielorybem" jak to mawia mój lekarz, gdyby nie brzuch to nie byłoby wiadomo, że jestem w ciąży, ale mimo wszystko ciężar jaki mi towarzyszy, jest dla mojego ciała w pozycji horyzontalnej, miażdżący (powtórzę się, gdyż słowo to oddaje w 100% to co czuję). W tym momencie na w pół przytomna, jem śniadanie, piję herbatę z czarnej porzeczki z sokiem malinowym, dokarmiam psa resztkami wędliny i udaję, że siedzenie jest dla mnie zbawieniem.